piątek, 25 stycznia 2013

16. ''Poród i operacja''

  Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju. Chciałam wstać lecz czyjeś ramiona mnie trzymały. Powoli odwróciłam głowę i zobaczyłam Louisa. Przypomniał mi się wczorajszy dzień. Musimy sobie wszystko wyjaśnić, przecież ja mam chłopaka, który mnie kocha i tylko czeka, aby mnie zobaczyć, a ja go zdradziłam. Ale przecież Louis nigdy nie był mi obojętny. Może on o tym wiedział i chciał to wykorzystać. Nie, on taki nie jest,nie mogę o nim tak myśleć.Zaczęłam głaskać mój już duży brzuch. Piąty miesiąc to już nie są żarty. Postanowiłam, że nie usunę ciąży. To dziecko nic nie zawiniło, żeby go zabijać, to tylko wina moja i Zayn'a.
***
4 miesiące później*kwiecień*

Wczoraj miałam poród, a już dzisiaj trzymam w rączkach nowo narodzonego chłopczyka. Zayn dowiedział się o tym co wydarzyło się w święta. Nie miałam zamiaru go oszukiwać. Związek polega na szczerości i zaufaniu, ale teraz nie wiem czy dobrze zrobiłam. Zayn i Louis się do siebie nie odzywają, unikają siebie. A mój chłopak próbuje na każdym kroku uświadomić mu, że jestem tylko jego i nikogo innego. Czuję się jak czyjaś rzecz. Nie jest mi z tym łatwo, ale nie każde życie jest kolorowe. Tata pogodził się z wiadomością o nowym członku rodziny. Nasze reakcje trochę się poprawiły.  Za tydzień mam umówioną operację. Każdy trzyma kciuki, że się uda i szczęśliwie wychowam mojego syna.
  Leżę w łóżku szpitalnym a na moich rękach znajduję się nowy mały człowiek. Dookoła mnie znajdują się wszyscy. Zayn,Louis,Niall,Liam,Harry,Yuki i mój tata.
-Dlaczego nic nie mówicie? - zapytałam.
-A tak jakoś. - powiedziała Yuki.
-Jak go nazwiecie? -zapytał Harry.
-Jeszcze nie wiemy, a jak wy byście chcieli? - zapytałam uśmiechając się.
-Michael.
-Lucas.
-Kevin.
-Nathan.
-Mike.
-O to jest bardzo ładne imię. - przyznałam rację Louis'owi. - Będzie miał na imię Mike.
                                                  *dzień operacji Paris, oczami narratora*
Dziewczyna pożegnała się ze wszystkim i została przewieziona na salę operacyjną, gdzie miała odbyć się bardzo ważna operacja. Jak to bywa operacja może się nie udać, a najgorsze jest to,że dziewczyna może umrzeć. Zostawi dopiero co narodzone dziecko, chłopaka oraz przyjaciół.
Lekarze uśpili Paris w śpiączkę i zaczęli swoją pracę. 
Przyjaciele siedzieli przed salą, każdy z nich był przejęty. Louis nie mógł usiedzieć w miejscu i chodził z miejsca w miejsce, a Zayn siedział i starał uspokoić swoje nogi, które ciągle mu się trzęsły. Miał ochotę wyjść z budynku i zapalić papierosa, aby trochę się rozluźnić, ale obiecał sobie, że jej nie zostawi,że będzie przy niej zawsze. Niall,Harry,Liam siedzieli obok przyjaciela i starali się go pocieszać,a Yuki trzymała Mike'iego. Kiedy pielęgniarka wyszła z sali, wszyscy się na nią rzucili.
-Co z nią jest? - zapytał równo Louis z Zayn'em. 
-Przepraszam, ale trwa operacja i ja nie mogę nic powiedzieć. - poszła. 
Chłopcy wymienili ze sobą tylko zimne spojrzenia i znowu zaczęli się denerwować.
Minęły już cztery godziny,a przyjaciele nie wiedzieli nic o stanie Paris. Pielęgniarki,które wychodziły z sali nie udzielały, żadnej informacji.
Nagle z sali wyszedł lekarz,który przeprowadził operacje dziewczynie.Wszyscy jak na rozkaz wstali z krzeseł i stali obok mężczyzny.Nie wyglądał on na szczęśliwego, ale też na smutnego jego twarz nie mówiła nic.Jakby chciała ukryć swoje emocję.Lekarz powoli zaczął rozchylać swoje wargi.
-Operacja udała się, uważam że wszystko powinno już normalnie funkcjonować, lecz sprawdzimy to dopiero jutro rano, kiedy dziewczyna się obudzi. - odszedł, a wszyscy odetchnęli z ulgą. Spodziewali się najgorszego,a wszystko się udało. Przyjaciele chcieli uściskać swoją przyjaciółkę,ale będą mogli zrobić to dopiero jutro.Wszyscy postanowili wrócić do domu i tam odpocząć.Zanieśli małego chłopczyk do specjalnej sali i opuścili szpital.W domu każdy szybko usnął, nie jedząc kolacji.
 Rano cała szósta znajdowała się przy łóżku przyjaciółki i przytulali ją, jakby nie widzieli się rok.
-Też tęskniłam.- powiedziała.
-My też. - dziewczyna słyszała.To powiedzieli jej przyjaciele,odróżniała głosy.
-Ja, ja słyszę. - wydukała.
-Tak powinno być skarbie.Wczoraj miałaś operację i jak widać wszystko się powiodło. - powiedział Zayn.


__________________________________________________
Rozdział nie wyszedł po mojej myśli ;c
Strasznie Was zawiodłam tym rozdziałem,przepraszam. 
Chciała tylko powiedzieć,że właśnie zaczęły mi się ferie, wiec jeśli pod tym rozdziałem szybko uzbiera się spora suma komentarzy szybko dodam nowy rozdział :3
To zależy tylko od Was. 

+ W tym rozdziale tak szybko to minęło,ten poród i operacja, tak musiało być,ponieważ to przyda mi się w następnym rozdziale.

piątek, 11 stycznia 2013

15. '' Święta''

   music

 Święta zbliżają się wielkimi krokami,do Wigilii zostało tylko dwa dni. Nikogo w domu nie było. Wszyscy pojechali na święta do swoich rodzin,a że moja rodzina powinna tutaj być to ja jestem tu. Yuki pojechała do jakieś swojej cioci,która ją zaprosiła na wieczerzę, a chłopcy do swoich rodzinnych miast.
   Obudziłam się w dobrym nastroju, miałam chęci do życia. Zeszłam na dół i było tak dziwnie cicho, nie było szumów, rozmów, było tak jak kiedyś. Tak samo jak wtedy kiedy ich jeszcze nie było. Ale to dzięki nim wiem co to znaczy korzystać z życia. Pamiętam jak moja mama mówiła '' Żyj dniem jakby był to Twój ostatni''. Sądzę, że jej ostatni dzień spędziła tak jak chciała,była radosna oraz szczęśliwa. Tryskała energią tak jak nigdy.
  Otrząsnęłam się z przemyśleń i zaczęłam robić sobie kanapki z białym serem i pomidorem. Zagotowaną wodą z czajnika zalałam sobie herbatę i z przygotowanym posiłkiem poszłam do salonu. Kiedy powoli konsumowałam śniadanie przyszedł mi sms. Sięgnęłam po telefon,który  leżał na stole niedaleko mnie i przeczytał treść wiadomości tekstowej. Był to Zayn, tak jak myślała. Wymieniłam z nim kilka smsów i poszłam do swojego pokoju. Mojego taty cały dzień nie ma w domu i nie wiadomo czy wróci na święta, ponieważ teraz znajduję się w Hiszpanii. I załatwia różne koncerty, wywiady i promocje płyt dla One Direction. Naprawdę jest mi z tego powodu przykro. Będę święta spędzała sama, a chyba święta Bożego Narodzenia powinno obchodzić się razem w rodzinnym gronie. Pamiętam, że mama nigdy nie pozwalała nam  nigdzie wychodzić w tak ważny dzień. Mieliśmy cały dzień spędzać z bliskimi. Poszłam na strych i wyjęłam pudło. Kto mógłby pomyśleć, że jest to zwykłe kartonowe brązowe pudło ze starociami, ale nie wie jak wiele dla mnie znaczą. Są to moje pamiątki po mamie. Zniosłam powoli ciężkie przedmioty i zaczęłam w nich grzebać. Widziałam różne zdjęcia oraz drogocenna biżuteria. Kilka łez uroniło się z moich oczu, dlatego postanowiłam odłożyć te rzeczy, aby się tym nie przejmować. Nic ani nikt nie powróci mojej mamie życia.
  Z kubkiem kakao'a usiadłam na kanapie i patrzyłam na pięknie wspólnie ubraną przez nas wszystkich choinkę. Nagle ktoś położył swoje ręce na moich ramieniach. Podskoczyłam, ponieważ przestraszyłam się kto to przyszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam Louis'a.
- Louis? - zapytałam nie wierząc, że on mnie odwiedził.
- We własnej osobie. - zaśmiał się i usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
- Czy nie powinieneś  spędzać czasu wolnego z rodziną i szykować się do świąt? - zapytałam.
- Dowiedziałem się, że spędzasz święta sama i nie chciałem ,aby tak było, dlatego cie odwiedziłem, a moja rodzina to zrozumiała, ponieważ sama powiedziała , że nikt nie powinien spędzać świąt samotnie.
- Miło z twojej strony. Bardzo ci dziękuje Louis. - powiedziałam i przytuliłam chłopaka.
          ***
Dzisiaj Wigilia. Mój tata tak jak się spodziewałam nie zdążył wrócić na święta. Razem z Louis'em szykujemy posiłki na stół wigilijny dobrze się przy tym bawiąc. Kiedy wszystko było gotowe położyliśmy dla siebie prezenty pod choinką i wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i w ciszy patrzyliśmy w okno. Kiedy ją zobaczyliśmy podeszliśmy do stołu, odmówiliśmy modlitwę, połamaliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy do wspólnej wieczerzy. W miłej atmosferze zjedliśmy kilka posiłku,a  potem jak to przystało otworzyliśmy prezenty. Ja dostałam od Louis'a bransoletkę oraz naszyjnik z wyrytą literką L, a ja podarowałam chłopakowi zegarek.
- Zapniesz? - zapytałam podając chłopakowi mój naszyjnik.
-Jasne. Podoba ci się? - zapytał kiedy wisiorek już znajdował się na mojej szyi.
- Jest piękny. - uśmiechnęłam się.- Dziękuje Louis, że przyjechałeś do mnie na święta. - przytuliłam chłopaka.
- Dlatego, że wiele dla mnie znaczysz.
Staliśmy w objęciach kilka minut, aż chłopak oderwał się, a swoją twarz przybliżył do mojej. Przez następne sekundy patrzył w moje oczy, aż nasze usta złączyły się w jeden namiętny pocałunek. Louis całował tak jak jeszcze nikt inny tego nie robił, był delikatny oraz brutalny i to mi się podobało. Nie chciałam odrywać się od niego i nie miała zamiaru. Nasze usta oderwały się od siebie dopiero wtedy kiedy zabrakło nam powietrza. Chłopak patrzył na moją reakcję, a ja się tylko uśmiechnęłam i wtuliłam w jego tors. Potem już tylko odprowadził do sypialni. Wziełam prysznic oraz przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku. Nie mogłam zasnąć, dlatego poszłam do pokoju Louisa. Chłopak siedział na parapecie i patrzył przez okno.
- Nie mogę zasnąć. - powiedziałam.
- Ja też. - uśmiechnął się.
- Mogę dzisiaj spać z tobą? - zapytałam nieśmiało.
- Jasne kładź się. - powiedział i tak jak powiedział tak zrobiłam. Zaraz obok mnie znalazł się chłopak. Przytulił się do mnie, a ja jedynie się uśmiechnęłam.
- Wiesz mama powiedziała mi, że mam dążyć za marzeniami, a ty jesteś moim marzeniem, dlatego będę się starał. Kocham cię Paris. - powiedział Louis kiedy myślał, że dziewczyna już śpi.